Rynek nieruchomości od kilku lat daje ludziom w kość. Najpierw kredyty były tanie jak barszcz, potem nagle wszystko się odwróciło – raty poszły w górę, banki zaczęły skrupulatnie liczyć zdolność kredytową, a ceny mieszkań wystrzeliły jak szalone. Teraz sytuacja trochę się zmienia, ale czy to oznacza, że to dobry moment na kredyt?
Raty w końcu zaczęły spadać!
Dobra wiadomość – po okresie rekordowo wysokich stóp procentowych w końcu zaczęły się obniżki. Na razie nie są wielkie, ale każda zmiana na korzyść kredytobiorców cieszy.
Dla porównania: jeśli ktoś ma kredyt na 600 tys. zł i płacił oprocentowanie 7,5%, jego rata wynosiła około 4,2 tys. zł miesięcznie. Gdyby stopy spadły o 1 punkt procentowy, rata zmniejszyłaby się do około 3,7 tys. zł. To już 500 zł mniej co miesiąc, a w ciągu roku robi się z tego konkretna suma.
Czy oprocentowanie będzie spadać dalej? Na to liczy wiele osób, ale banki nie spieszą się z obniżkami, bo wciąż uważnie przyglądają się inflacji i gospodarce.
Czy banki chętniej udzielają kredytów?
Trochę tak, ale to nie znaczy, że każdy dostanie pieniądze bez problemu. Nadal kluczowe są zarobki, historia kredytowa i wkład własny.
Co się zmieniło?
- Większa dostępność kredytów – podniesiono limity dochodowe, więc więcej osób może się o nie starać.
- Wyższy wkład własny w niektórych bankach – zamiast 10%, niektóre instytucje wymagają już 20%. Przy mieszkaniu za 600 tys. zł to spora różnica – trzeba mieć 120 tys. zł zamiast 60 tys. zł.
- Dłuższe okresy kredytowania – w niektórych bankach można wziąć kredyt na więcej lat, co obniża miesięczne raty, ale oznacza wyższe koszty odsetek w dłuższej perspektywie.
Nowe przepisy – więcej kontroli dla kredytobiorców
Od 2025 roku banki muszą informować klientów o zmianach oprocentowania kredytów na co najmniej 30 dni przed ich wprowadzeniem.
To spora zmiana, bo do tej pory zdarzało się, że ludzie dowiadywali się o wyższej racie dopiero wtedy, gdy pieniądze znikały z konta. Teraz będzie czas na reakcję – negocjacje, refinansowanie albo po prostu przygotowanie się na wyższe koszty.
Ceny mieszkań – czy będzie taniej?
Raczej nie. Choć wzrosty cen nie są już tak szalone jak kilka lat temu, mieszkania nadal są drogie.
Co może się wydarzyć?
- Nie będzie wielkich przecen – koszty budowy są wysokie, więc deweloperzy nie mają powodu, żeby schodzić z cen.
- Mniej nowych inwestycji – firmy budowlane nie ruszają z tyloma projektami co kiedyś, co w przyszłości może sprawić, że mieszkań będzie mniej.
- Lepsza pozycja do negocjacji – skoro popyt trochę osłabł, można próbować ugrać coś od sprzedających – np. niższą cenę albo gratisowe miejsce parkingowe.
Ekologiczne kredyty – prawdziwa okazja czy chwyt marketingowy?
Banki coraz częściej oferują kredyty na mieszkania energooszczędne. Można dostać niższe oprocentowanie albo jakieś dodatkowe benefity, ale czy to rzeczywiście się opłaca? Tak, jeśli planujesz mieszkać tam przez długie lata – rachunki za energię i ogrzewanie mogą być niższe, co w dłuższej perspektywie przyniesie realne oszczędności. Jeżeli natomiast chodzi tylko o cenę zakupu – ekologiczne budownictwo jest często droższe, więc jeśli planujesz sprzedaż mieszkania w krótkim czasie, może się okazać, że nie zyskasz na tej inwestycji.
Brać kredyt teraz czy czekać?
Jeśli masz stabilne dochody, oszczędności na wkład własny i znalazłeś dobre mieszkanie – warto rozważyć zakup. Jeśli nie jesteś pewien swojej sytuacji finansowej – lepiej poczekać i zobaczyć, jak będzie wyglądał rynek za kilka miesięcy.
Nie warto podejmować decyzji w pośpiechu. Kredyt hipoteczny to zobowiązanie na lata, więc zanim podpiszesz umowę, dobrze przekalkuluj wszystkie opcje.
Sytuacja wygląda lepiej niż dwa lata temu, ale nie ma co liczyć na wielkie przeceny czy nagłe zmiany na korzyść kupujących. Lepiej być przygotowanym na to, że warunki kredytowe nadal nie będą tak korzystne, jak kilka lat temu, kiedy oprocentowanie było rekordowo niskie.
